Taki sobie średniak. Oszczędne sceny zabójstw(może nie wszystkie, ale ogólnie trochę mało się dzieje), wolno rozwijająca się akcja i jak w większości starych horrorów błyskawiczny finał. Twórcy chyba nie chcieli upiększać filmu dramatyczną muzyką, morderstwa w rytmie disco pewnie miały być naturalne, ale wyszło to trochę komicznie. Można obejrzeć, ale w latach 70. i 80. wychodziły lepsze horrory. Ciekawie było zobaczyć Lesliego Nielsena w innym gatunku niż komedia - wypadł całkiem dobrze, aż trudno uwierzyć, ze to ten gość z "Nagiej Broni"