Film, który tak naprawdę zdefiniował debilną komedię, nadał jej ostateczny (naśladowany potem przez epigonów i pogrobowców) styl. ZAZ zaadoptował od Brooksa parodie proste i absurdalne, ale narzucił klimat wszechogarniającego absurdu. Zamiast choć przez sekundę bać się razem z bohaterami, śmiejemy się z ich strachu (at least I have a husband). Wielka beka śmiechu, w dodatku na takim poziomie, że tylko intelektualnym snobom może się nie podobać (czego nie można powiedzieć o przygniatającej większości przedstawicieli nurtu). Lektura obowiązkowa!