no w końcu ten utwór stworzył muzyk Kreli ;)

dla mnie to jeden z bardzo bardzo niewielu ponadczasowych filmów , który pod żadnym względem się nie zestarzał a wręcz przeciwnie dalej sie wydaje taki nowatorski i myśle, że się nie zestarzeje jeszcze długo dlatego można go spokojnie nazwać arcydziełem
zaczynam podejrzewać, że do powstania filmu naprawde się przyczyniła jakaś wyższa obca cywilizacja ;)

i bardzo żałuje, że Lesliego kojarzy się tylko z Frankiem Drebinem a kiedyś w jednej gazecie w ogóle twierdzili, że on nawet nie był aktorem tylko jak już był po 50tce to podobno ktoś z ekipy filmowej go zobaczył na lotnisku i mu zaproponowali rolę w Czy leci z nami pilot i od tej pory zrobił się rozpoznawalny ale to całokształt jego twórczości świadczy o tym jak wielkim był aktorem

Odwłoku nie urywa, ale jeśli film z 1956 sprawia, że go oglądam w całości, jednocześnie klnąc na zbyt częste przerwy reklamowe, to... musi być dobry film :)
Zaskoczeniem Nielsen - w życiu bym nie poznał, a zazwyczaj nawet 50 lat różnicy aż tak wiele nie zmienia w rysach twarzy. Ale to może też kwestia tego, że się nie przypatrywałem zbyt uważnie :)

Pamiętam ten seans:)

Zgodzę się. Jednak uważam, że fabuła jest trochę nudniejsza, niż w naszej "Milczącej gwieździe".

Właśnie obejrzałem "Milczącą gwiazdę" i mam raczej odwrotne odczucia. "Zakazana planeta" zrobiła na mnie większe wrażenie, ale dzięki za cynk bo nie słyszałem wcześniej o "Milczącej gwieździe", a na pewno warto obejrzeć.

Ogólnie muzyka jest pionierska dla całego nurtu alternatywnego, strasznie dużo inspiracji musiało pochodzić od populacji Kreli. Może to oni wymyślili elektroniczny noise : )

No to obejrzeliśmy ten film po raz pierwszy w tym samym momencie.... :-) Aż łezka się w oku kręci wspominając tamte czasy....

To jest nas więcej niż myślałem :)

Możesz doliczyć kolejną osobę, również pierwszy raz widziałem go w "Perłach z lamusa". :)
To jeden z piątki dawnych filmów z kręgu fantastyki, który zrobił na mnie naprawdę wielkie wrażenie...
Razem z rewelacyjnym Fahrenheit 451, Wehikułem Czasu, Zieloną pożywką i filmem z 1936 roku, " Rzeczy, które nadejdą ".

Ten film to chodzący absolut, klasyk, zunifikowane i ponadczasowe prawo. Obowiązek dla każdego geeka Sci-Fi. Tego nie da się nie obejrzeć. Idea, zaangażowanie i całe wytłumaczenie czym są Krelle i jaką technologią dysponują, wprost zapierały dech w piersiach. To profesjonalne, nastawione na mocny futuryzm słownictwo , w którym wyrażaniu słychać jak ludzkość sięgnęła przynajmniej I - lub około II stopnia zaawansowania technologicznego wg. Kardaszowa, było wręcz niewiarygodne jak na lata 50-te. Leslie Nielsen, nie grający w komediach lub parodiach to dla mnie w tym filmie nowość. Świetne i poważne wczucie się w rolę.

Zapraszam do dyskusji i proszę o podsunięcie "klasyków" science fiction z lat 50-tych, które koniecznie trzeba obejrzeć!! Warto w ten sposób doświadczyć, jak w stosunku do dzisiejszych technologii i poziomu rozwoju fizyki, astronomii czy chemii, czyli "eony" lat temu, scenarzyści i reżyserzy rozumieli przyszłość ludzkości.

Ale czy oni nie przetłumaczyli wtedy tego tytułu jako "Potwór z (podświadomości) Id" albo coś w tym stylu?

Pamiętam, że film zawsze nosił polski tytuł "Zakazana planeta".

Dziękuję za odpowiedź. Pewnie po prostu bardzo utkwił mi w pamięci ten Potwór z Id.