Każdy inaczej - otóż to. Carrey potrafi po mistrzowsku robić głupie miny (czego fanem nie jestem, ale doceniam kunszt). Nielsen natomiast był geniuszem, jeśli chodzi o robienie absurdalnie śmiesznych rzeczy z kamienną twarzą, co poprzez kontrast wybitnie podkreślało zabawność sytuacji.
Też tak bym typowała. Nielsen miał wszystko to, co powinien mieć doskonały komik: rewelacyjną mimikę i twarz, nieprawdopodobne poczucie humoru, kamienną twarz Apacza, wytrzeszcz oczu jedyny w swoim rodzaju, talent. :)
Szkoda, że już odszedł... :((
zdecydowanie carrey jest dla mnie lepszym aktorem
nielsen prawie zawsze gra skonczonego debila, zwykle tak samo, nawet jesli byloby to zabawne na poczatku to juz dawno przestalo
ze juz nie wspomne o jakosci wiekszosci filmow w ktorych gral
po tylu gniotach w ilu zagral trudno zywic mi wobec jego aktorstwa jakies pozytywne uczucia
Lesie!
I ta jego kamienna twarz ten facet był jedyny w swoim rodzaju
Jim Curry też jest dobry ale zdecydowanie lepiej bawię się przy Nielsenie
Chociaż obu nie lubie, to powiem tak:
-Nielsen byl bardziej wyjatkowy, jedyny w swoim rodzaju
-Carrey byl po prostu smieszniejszy
Też tak uważam,zresztą grał różne postacie,nie tylko komediowe-taki amerykański Louis de Funes,moim zdaniem.