Zgadzam się z wszystkimi przedmówcami szanownymi. A najlepsze jest to - i fakt ten sam w sobie powoduje u mnie uśmiech, że nasz kochany pan Nielsen dopiero po kilkudziesięciu latach grywania w filmach odnalazł swoją niszę. Chodzi o to że w czasach swojej młodości grywał w "normalnych" filmach, obyczajówkach, katastroficznych... Dopiero od czasu "Police Squad" stał się ikoną absurdalnej komedii, aż do końca. I jest tak, że teraz, oglądając nawet i te niby normalne filmy z nim, pękamy ze śmiechu, doszukując się absurdu w każdym geście i słowie. Reasumując, mam nadzieję, że po śmierci trafił do swojego nieba i jest tam nie mniej śmiesznie niż w filmach które pamiętamy. <smutek><smutek><smutek>
Dokładnie, jego mimika weszła mi tak w głowę, że kojarzy mi się wyłącznie z taką jego ironią :) a to jest rzadkość, dzięki czemu nie ma sobie równych.
Mam dokładnie to samo! Leci stary film z Lesliem, a ja czekam, kiedy będzie coś śmiesznego, to normalnie jak odruch bezwarunkowy:)
Szkoda tylko że tacy fani (niekoniecznie wy) dowiadują się o śmierci chociażby tego aktora wtedy, gdy dopiero w tv emitują jakiś film z nim.
Wielcy fani.
Nie żebym Cię hejtował ale tak najczęściej jest.
Jak dla mnie to Jim Carrey jest lepszy moim zdaniem Leslie NIlsen wcale nie był śmieszny w tych swoich komediach tylko fabuła była śmieszna a on sam w sobie mnie nigdy nie śmieszył .
Serio według Ciebie +7.0 to tak słaba ocena, że po nich uważasz filmy za gnioty? Bo jego komedie przeważnie tyle mają (no może jeszcze +6.5). A porównanie do Jim Carreya jest debilne bo on przeważnie gra w "poważnych" komediach, bardzo mało gra w komediach tego typu co Nielsen, a jak już gra to nie są tak dobre np. naciągane i dziecinne miny w Ace Ventura. Żeby nie było bardzo lubię obu, ale reprezentują inny rodzaj humoru. Humor, który reprezentuje Nielsen jest dość specyficzny i jest dużo osób, które go nie rozumieją lub po prostu nie lubią i dają ocenę 1.
co do Louise De Fine to się zgodze że to dobry aktor komediowy ale żeby porównywać go do NIlsena to już przesada mi akurat humor jego nie śmieszy bo jest naciągany i czasem wydaje się sztuczny taki typowo amerykański troche przypomina humor Jerrego Springera .
Jim Carrey też bez takich ocen się nie obszedł (dziwnie brzmi, nie jestem pewny czy dobrze odmieniłem).
A jak dla mnie nie, nie śmieszny i naciągany humor to jest właśnie humora Louise De Fine, a jego sposób mówienia jest dla mnie trochę irytujący. Ale to tylko moje zdanie, jak widać to tylko kwestia gustu ;)
Louise De Fine to typowy frustrat jeśli chodzi o role które grał możliwe że w życiu miał podobnie bo umarł na serce hehe
Dokładnie 4 lata po jego śmierci i ciągle niezbyt mogę się pogodzić z tym,że go z nami już nie ma :(